Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Tarnica - bieszczadzka królowa

Nie pierwszy raz tutaj gościmy, ale po raz pierwszy chyba poczuliśmy się swojsko. Standardowe trzydniowe pobyty mijają zdecydowanie szybciej, niż taki jak ten - czterodniowy, pozwalający mocniej związać się z odwiedzanym regionem. Tylko jeden dzień więcej a taka różnica, bo człowiek nie myśli już na drugi dzień po rozpakowaniu się o powrocie. Dzisiaj jest czwarty dzień bieszczadzkiej wyprawy sylwestrowo-noworocznej i niestety już ostatni. Ostatni punkt i cel programu to bieszczadzka królowa Tarnica, ten sam co ostatniej zimy. Porównana do tamtego wyjazdu są nieuniknione. Wciąż wracamy myślami do stycznia 2017 roku. Wówczas Tarnica była powabna i przepiękna, jaka będzie dzisiaj?

TRASA:
Wołosate (724 m n.p.m.) Przełęcz pod Tarnicą (1276 m n.p.m.) Tarnica (1346 m n.p.m.) Przełęcz pod Tarnicą (1276 m n.p.m.) Wołosate (724 m n.p.m.)

OPIS:
Z Wołosatego wyruszamy o godzinie 8.45 w kierunku najwyższej góry polskich Bieszczadów. W Ustrzykach Górnych, jak również w Wołosatym zaczęły się chyba roztopy. Na drogach jest mokro, nad ranem padał deszcz ze śniegiem. Warstwa śniegu raczej nie przekracza 30 centymetrów. Wyżej w górach śniegu z pewnością jest więcej. Pogoda do wędrówki dobra, aczkolwiek może nie zachęca do optymizmu. Rusza jednak niemal cała grupa na Bieszczadzką Królową.

W Dolinie Wołosatki snują się mgły. Ścieżka szlaku jest wyraźna, mocno przedeptana - na początkowych fragmentach spod śniegu wyłazi błoto. Patryk tradycyjnie na przedzie. Ma dać pierwszy sygnał w razie trudności pod samym wierzchołkiem. Może tak być, że będziemy musieli zawrócić, bo śnieg przerzucony przez wiatr z jednej strony góry na drugą będzie tworzył groźne nawisy, bez możliwości ominięcia. O godzinie 9.05 docieramy na skraj lasu pod tablice informacyjne Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Dalej jest bardziej strome zbocze. Część osób zakłada raki, po czym ruszamy dalej.

Dolina Wołosatki.
Dolina Wołosatki.

Z każdym pokonanym metrem przewyższenia śniegu jest więcej, lecz nie wiele go leży osiadłego na gałązkach drzew. Od czasu do czasu da się usłyszeć jak jego ostatki z spadają z góry, może i czasem na głowę pacnąć mokra grudka śniegu. Dziesięć minut po dziesiątej zaczynamy wychodzić na połoninę. Przechodzimy przez końcowe zagajniki, ślicznie oszronione, czy może opierzone śniegiem. Zrobiło się nagle cudownie i baśniowo. Przez nisko wiszące chmury przebił niewielki świetlisty punkcik, który chwilkę potem zaczyna rosnąć, przeistaczając się w krągłość słonecznej tarczy. Z naszej głębi wydobywa się radosne uniesienie, proste, dziecięce. Zatrzymujemy się chwilę. Doświadczamy ogromnej satysfakcji. Jak to przyjemnie jest być tu właśnie teraz. Gdyby wycieczka miała zakończyć się już tu, bylibyśmy w pełni usatysfakcjonowani, bo spotkało nas piękno do końca niespodziewane. Idziemy jednak dalej w górę.

Skraj młodego lasu.
Skraj młodego lasu.

Pierwsze pola połoniny.
Pierwsze pola połoniny.

Przed nami niewielki zagajnik.
Przed nami niewielki zagajnik.

Zimowy zagajnik.
Zimowy zagajnik.

Karłowate buki.
Karłowate buki.

Opuszczamy zagajniki tworzone przez chaotycznie powyginane karłowate buki, będące po niejednym boju z surowymi warunkami, jaki dyktuje im tu natura. Dzisiaj nie muszą walczyć. Jest cicho i spokojnie. Nie ma wiatru, nie ma mrozu. Wychodzimy na otwarte pola połoniny. Przed nami wznosi się Tarnica z widocznym krzyżem postawionym pod wyższym wierzchołkiem. Tarnica ma kształt wydłużonego grzbietu z dwoma wierzchołkami. Na lewo mamy charakterystyczne siodło, które było inspiracją nazwy góry, pochodzącej od rumuńskiego słowa „tarniţa” oznaczająca siodło, albo przełęcz.

Po drugiej stronie siodła ciągnie się opadający grzbiet Szerokiego Wierchu, kulminujący w trzech punktach, z których pierwszy najwyższy, wznoszący się najbliżej Tarnicy nosi nazwę Tarniczka (1315 m n.p.m.). Podążamy w górę w kierunku przełęczy. Szlak jest bardzo wygodny, nie zapadamy się po pas w śniegu tak jak zeszłej zimy. Widać jego przebieg, bo okalające go taśmy barierek wystają ponad śniegiem. Wiadomo jak iść po szlaku i dopóki nie nasypie więcej śniegu tyczki znakujące zimowy szlak są jeszcze niepotrzebne.

Wyjście z lasku na połoninę.
Wyjście z lasku na połoninę.

Przed nami masyw Tarnicy.
Przed nami masyw Tarnicy.

Pierwsze panoramy na Dolinę Wołosatki.
Pierwsze panoramy na Dolinę Wołosatki.

Śnieżne twory.
Śnieżne twory.

Niebo zalane jest szarym mlekiem chmur. Blask słońca wciąż jednak przebija się do nas, chyba intensywniej niż wcześniej. Mijamy rosnące na połoninie pojedyncze lub w niedużych grupkach drzewka świerków okryte pióropuszami zmarzlin. Wyglądają one jak zastygłe postacie ze świata fantazji. Wyglądają niesamowicie, ale jednocześnie nadają surowemu krajobrazowi sporej dozy romantyzmu. Zmysły ludzkie nie na co dzień takie coś widzą i interpretują te śnieżne twory jako nierealny świat, ulotny jak sen. Dlatego każdy kto tędy przechodzi próbuje uchwycić go w kadrze zdjęciowym, aby zachować go dla siebie, czy też udokumentować nieobecnym tą niezwykłość krajobrazowa, by uwierzyli, że istnieje w rzeczywistości.

Na stoku podejściowym.
Na stoku podejściowym.

Odpoczynek w baśniowej krainie.
Odpoczynek w baśniowej krainie.

Dolina potoku Zwór.
Dolina potoku Zwór (z prawej).

Słońce przebija się śmielej. Od jego promieni na wygładzonej wiatrem powierzchni śniegu pojawiają się nasze cienie. Idziemy stokiem opadającym do malowniczo prezentującej się dolinki potoku Zwór. Piętrzący się po drugiej stronie masyw Szerokiego Wierchu jest co raz bardziej imponujący. Za nami uroczo prezentuje się dolina Wołosatki, nad którą płyną zwiewne mgiełki. Kilka minut przed jedenastą jesteśmy na przełęczy pod Tarnicą. Ostatni odcinek obejściowy wygląda dobrze, zresztą wiedzieliśmy już o tym wcześniej z sms-a od Patryka, w którym krótko napisał „Tarnica ok”. Opuścił już jej wierzchołek i biegnie teraz na Halicz, realizując swój plan na dzisiaj.

Po lewej z tyłu mamy dolinę Terebowca, za nią grzbiet Bukowego Berda. Przed nami po lewej dolinę źródliskową Wołosatki, a za nią Krzemień, Kopę Bukowską i Halicz chowający się w białym obłoku. Okolica pokryta jest niedużą mgłą, ale to naturalne dla wysokości, którą już zdobyliśmy. Jesteśmy już pewni, że Tarnicę zdobędziemy. Jest w naszym zasięgu i nic nam już tej przyjemności nie odbierze. Było o wiele łatwiej niż ostatnio. Zdobywamy ją o godzinie 11.05. Czujemy się szczęśliwi.

 Droga podejściowa tuż pod przełęczą.
Droga podejściowa tuż pod przełęczą.

Przed szczytem Tarnicy.
Przed szczytem Tarnicy.

Żółtym szlakiem na wierzchołek.
Żółtym szlakiem na wierzchołek.

Tarnica (1346 m n.p.m.).
Tarnica (1346 m n.p.m.).

Grzbiet Szerokiego Wierchu.
Grzbiet Szerokiego Wierchu.

Widok w stronę doliny Wołosatki.
Widok w stronę doliny Wołosatki.

Spojrzenie w stronę Ukrainy.
Spojrzenie w stronę Ukrainy.

W dali widać grzbiet Wielkiej i Małej Rawki.
W dali widać grzbiet Wielkiej i Małej Rawki.

Grzbiet Szerokiego Wierchu.
Grzbiet Szerokiego Wierchu.

Pod krzyżem na Tarnicy.
Pod krzyżem na Tarnicy. Jakaś postać w czerwonej kurtce zbliża się do nas.

Wiele osób na szczycie Tarnicy jest po raz drugi, zdobywając go w warunkach zimowych. Nie minął jeszcze rok od pamiętnej ostatniej wyprawy. Pełny rok minie dopiero za dwa tygodnie. Góra prezentuje się inaczej niż wtedy, ale choć nie od razu możemy w to uwierzyć - znów zaczyna czynić cuda wokół siebie. Nisko w dolinach suną sobie powoli piękne obłoczki, a nad nami tworzą się pierzaste obłoki – odsłania się błękitne niebo, promienie słońca spadają na nas z maksymalną mocą. Na zachodzie ukazują się nam wierzchołkowe partie Rawek - wczoraj niegościnne, a dzisiaj zachęcają do odwiedzin.

Obłoczki w dolinach szarpią się po wyniosłościach, wkrótce jednak gęstnieją. Z wierzchołka Tarnicy widok jest teraz jak z samolotu lecącego ponad chmurami. Trzynastometrowy krzyż został ślicznie ozdobiony białymi pióropuszami. Są dokładnie takie jakie chcieliśmy zobaczyć na własne oczy, będąc zimą na wierzchołku góry. To magia Bieszczadów, niezwykła. Ich magia tego dnia była dla nas podwójna, gdy na szczycie góry pojawiła się postać w różowej kurce, zauroczona jak my otaczającym górskim pejzażem. Zatrzymała się spoglądając na pasmo graniczne, w tym czasie my robiliśmy sobie zdjęcie przy krzyżu. Potem przeszła koło nas na wschód, by spojrzeć na ukraińskie Bieszczady. Dopiero wtedy zwróciliśmy uwagę na jej osobę. Wypowiedzieliśmy jej imię, pierwszy raz, potem wtóry... usłyszała, odwróciła się w naszym kierunku. Niezwykłe spotkanie po wielu latach. Tarnica okazała się być bliżej dla nas, niż nasze rodzinne strony. Beata powiedziała później: „Trzeba było w zimie na Tarnicę wyjść, żeby spotkać się ze znajomymi po 20 latach. Magia... nie tylko gór”.

Spotkanie po latach.
Spotkanie po latach.

Na Tarnicy.
Na Tarnicy.

Niebo nad Tarnicą odkryło swe błękity. W dolinach zrobiło się tłoczno od chmur. Nie mogą pomieścić się w nich i wypychane są ku górze. Wierzchołek Tarnicy powoli pustoszeje. My pójdziemy na końcu. Czekamy. W pewnym momencie zostajemy na nim sami. Szczyt jest jak samotnia. To niespotykane u Bieszczadzkiej Królowej, żeby było tak cicho i pusto, nawet zimą.

O godzinie dwunastej opuszczamy szczyt góry. Tarnicę ogarnia chmura. Schodzimy na przełęcz, niczym w siną dal, bo widoczność spada. Chmury leżące w dolinach podniosły się wyżej. Przed nami idzie Nina, Kamila nieodłączne towarzyszki tej i wielu innych wędrówek. Chwilę później dochodzimy kilku innych osób. Poniżej przełęczy powoli wychodzimy z chmury. Schodzimy tą samą drogą, dość szybko. Zatrzymujemy się dłużej pod wiatą. Spoglądamy na siebie. Żartujemy, ale w duchu wesołość miesza się troszkę żal, że bieszczadzka czterodniówka dobiega końca. Zawsze ostatniego dnia przed odjazdem robi się smutno. Jest jednak satysfakcja, że udało się wszystko zrobić tak jak to zostało zaplanowane.

Niebo nad Tarnicą odkryło swe błękity.
Niebo nad Tarnicą odkryło swe błękity.

W dolinach zrobiło się tłoczno od chmur.
W dolinach zrobiło się tłoczno od chmur.
W dolinach zrobiło się tłoczno od chmur.

Stok opadający do doliny źródliskowej Wołosatki.
Stok opadający do doliny źródliskowej Wołosatki.

Wzburzone morze chmur wokół Tarnicy.
Wzburzone morze chmur wokół Tarnicy.
Wzburzone morze chmur wokół Tarnicy.

Tarnica opustoszała.
Tarnica opustoszała.

Zejście ze szczytu.
Zejście ze szczytu.

Przełęcz pod Tarnicą.
Przełęcz pod Tarnicą.

Poniżej Przełęczy pod Tarnicą.
Poniżej Przełęczy pod Tarnicą.

Las i stromszy fragment szlaku.
Las i stromszy fragment szlaku.

Kilkanaście minut po trzynastej wychodzimy z lasu. Przemierzamy płaskie dno doliny w kierunku szosy, przy której stoi kilka, może kilkanaście domów. To niewielka obecnie wioska, ale w okresie międzywojennym liczyła ponad 1000 mieszkańców, rdzennych Bojków, którzy zostali stad przesiedlenie po II wojnie światowej. Niedługo potem wszystkie budynki wsi zostały spalone. Z dawnej wsi zachował się cmentarz, podmurówka cerkwi i przydrożne krzyże. Tereny wsi były puste przez wiele lat. Dopiero pod koniec lat 60-tych XX wieku zaczęła zawiązywać się tutaj mała osada, przy której powstawała ferma hodowlana. Na początku lat 80-tych XX wieku obszary tej fermy przejął „Igloopol”. To na jego potrzeby w 1987 roku wojsko przeprowadziło rekultywację terenu doliny za pomocą materiałów wybuchowych. Ferma jednak nie została dokończona, kiedy w 1991 roku przejął ją Bieszczadzki Park Narodowy. Odtąd dolinę Wołosatki zaczęto przystosowywać pod kątem turystyki. Uporządkowano pamiątki po dawnych mieszkańcach doliny, czyli cmentarz i cerkwisko. Powstała Zachowawcza Hodowla Konia Huculskiego. Zbudowano parkingi i wiaty.

Dolina Wołosatki.
Dolina Wołosatki.

Żuraw obok cmentarza w Wołosatym.
Żuraw obok cmentarza w Wołosatym.

Stary cmentarz bojkowski w Wołosatym.

Stary cmentarz bojkowski w Wołosatym.

Stary cmentarz bojkowski w Wołosatym.
Stary cmentarz bojkowski w Wołosatym.

Popołudniem wyjeżdżamy z zakątka leżącego u podnóży Szerokiego Wierchu i Tarnicy. Dobrze było znów tu pobyć z wesołymi, sympatycznymi ludźmi. Mamy odczucie, że wszystko udało się wyśmienicie. To zasługa wszystkich, bo sami byśmy tego nie zrobili. Bieszczadzka wyprawa sylwestrowo-noworoczna byłaby nie warta organizacji, gdyby jej uczestnicy nie byli wspaniałymi ludźmi w każdym calu. To dzięki nim bawiliśmy się tak dobrze. Dawno nie mieliśmy tak szałowej zabawy sylwestrowej, nie wspominając już o urokach pozostałych punktów programu. Wspomnienie spędzonego tutaj czasu długo będzie nam siedzieć w głowie, a może nawet na zawsze pozostanie żywe, co jest całkiem możliwe, bo magia tego czasu nie odstępowała od nas ani na chwilę.




GALERIE FOTOGRAFICZNE:
Tarnica - bieszczadzka królowa



LINKI DO POZOSTAŁYCH RELACJI Z ZIMOWYCH HARCÓW:
30.12.2017 - Chatka Puchatka - Pożegnanie dnia na Wetlińskiej
30.12.2017 - Wieczór kolęd
31.12.2017 - Wielka i Mała Rawka
31.12.2017 - Jaki był rok 2017
31.12.2017 - Sylwestrowa noc
1.01.2018 - Bieszczadzki kulig na Nowy Rok
2.01.2018 - Tarnica - bieszczadzka królowa

Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Zdobywałem Tarnicę z każdej strony, ale moim ulubionym szlakiem jest czerwony z Wołosatego przez Halicz. Później kontynuuję wędrówkę czerwonym szlakiem do Ustrzyk lub schodzę niebieskim do Wołosatego. Jeszcze tylko w zimie nie szedłem tą trasą.

    OdpowiedzUsuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas